poniedziałek, 13 lutego 2012

Śnieg: białe przekleństwo

Moje nastawienie do wspaniałego białego puchu świadczy chyba o tym, że coraz bardziej ulegam wpływom brytyjskim tendencjom.
Jako dziecko lubiłam zimę: śnieg i  mróz. Naturalna sprawa. Dla Brytyjczyków, zwłaszcza tych mieszkających na południu kraju śnieg jest czymś nieznanym, wzbudza lęk, niepewność i niechęć.
Nie obawiam się śniegu, raczej jego następstw.
Jak spadnie to wszystko zostanie sparaliżowane: drogi będą nieprzejezdne, pociągi nie będą jeździć, półki w hipermarketach będą pustoszeć w zastraszającym tempie (kataklizm się zbliża, trzeba uzupełnić zapasy).
W telewizji i nie tylko rusza kampania edukacyjna: co należy mieć w samochodzie na wypadek kataklizmu śnieżnego. W mediach trąbią i ostrzegają: osoby starsze nie powinny wychodzić w domu na wszelki wypadek (ponieważ jest ślisko).
Zima od kilku lat zaskakuje wszystkich. Niezmiennie samochody są wyposażone w letnie opony, brak pługów śnieżnych jest normalka, nie odświeżone chodniki, podjazdy, mniejsze uliczki.

Wskazówki zeszłej zimy:
how to drive




czwartek, 9 lutego 2012

Nie chowaj dyplomu do szuflady

Piszę ten post z myślą, o zrezygnowanych, wątpiacych  w siebie i wartość swojego wykształcenia zdobytego poza Wielką Brytanią. Przypominam sobie moje starcie z rzeczywistością i przecieranie szlaków i zapoznawanie się z system (nikt mnie nie pokierował, nie poprowadził za rączkę, nie wskazał odpowiedniej drogi). Do napisania tego postu zmotywowało mnie jedno, drobne nawet niezbyt znaczące wydarzenie na jednym z for internetowych. Pojawiło się tam pytanie o sytuację w Wielkiej Brytanii, o możliwość wykorzystania wykształcenia zdobytego w Polsce. Jedna z odpowiedzi entuzjastyczna, pełna pozytywnej energii zirytowała mnie przekłamaniem i podawaniem nieprawdziwych informacji.

Jestem zwolennikiem rozwoju: osobistego, zawodowego. Cierpię na pewnego rodzaju nadpobudliwość i musze przyznać, że zajęło mi trochę czasu, by zrozumieć, że niektórym wystarcza kiepsko opłacana praca, która nie przynosi możliwosci rozwoju  (za to przynosi czasami minimum odpowiedzialności za wykonywane czynności).
Teraz rozumiem, akceptuję i nic mi do cudzego wyboru życiowej ścieżki. Jednak robi mi się przykro, gdy ludzie marnują swoje zdolności, umiejętności i doświadczenie, rezygnują z marzeń i kontynuowania pasji zawodowych odkładając dyplom ukończenia szkoły (niekoniecznie uczleni wyższej) do szuflady.

Czasami wiąże się to ze strachem  i brakiem wiary we własne siły. 
I tutaj sprawdza się stare powiedzenie: strach ma wielkie oczy". Nie wiemy czego się boimy, ale się boimy, więc dajemy sobie spokój. Przyznaję, że ten strach dotykał i dotyka czasami mnie. Bariera językowa może wydawać się nie do przeskoczenia, dla tych nie anglojęozycznych: którzy jakimś trafem poświęcali swój czas na zgłebianie niuansów innych języków lub zwyczajnie nie mieli ochoty poznawać języka angielskiego.
Na to jest tylko jeden sposób: uczyć się i usprawniać swoje umiejetności językowe.

Czasami, gdy znamy jezyk i jesteśmy pewni swoich umiejętności i chcielibyśmy pracować zgodnie z naszym wykształceniem musimy przejść drogę swego rodzaju biurokracji. Nie dla każdego rezultat będzie zadowalający i bardzo korzystny: czego doświadczyłam na własnej skórze niestety. Jednak mogą pojawić się nowe możliwości.
Jeśli chcemy spróbować sił w naszym zawodzie w Wielkiej Brytanii musimy wyszukac kilka istotnych informacji.
Istnieje coś takiego jak rejestr zawodów przekładalnych w Unii Europejskiej. Mówiąc krótko: nauczyciel w Polsce jest nauczycielem w Wielkiej Brytanii; lekarz w Polsce, nadal jest lekarzem w Wielkiej Brytanii.
Dla osób, których zawód jest na tej liście sprawa wygląda w wiekszości przypadków dość prosto: powinny sie ubiegać o członkostwo określonych (zawodowych) organizacji, spełnić ich warunki i... już moga podjąć pracę.
Oczywiście jest to wielkie uproszczenie, ponieważ proces rejestracji bywa czasochłonny i kosztowny (jeśli wziąć pod uwagę opłatę za rejestrację, tłumaczenia dyplomu, wypisu z indeksu i dodatkowej dokumentacji).
Informacji na temat warunków rejestracji można uzyskac kontaktując się z określonymi organizacjami.
Po rejestracji następuje walka o przebicie się na rynku pracy i zdobycie doświadczenia zawodowego na rynku brytyjskim.
 
Istnieją jednak zawody, których nie znajdziemy na liście zawodów przekładalnych. Do takich dziedzin należy pedagogika i zawód pedagoga . Przeciętny Brytyjczyk nie ma pojęcia o tym, czym zajmuje sie pedagogika i jej poszczególne specjalności. I tutaj zaczynają się komplikacje. 
Pedagog wykształcony w Polsce musi sobie znaleźć drogę rozwoju w sposób mniej formalny.
Oczywiście, moze przedstawić swoje doświadczenie zawodowe, pokazac transkrypt studiów, tym którzy będą zainteresowani (z tym zainteresowaniem doprawdy różnie bywa). Może rozpocząć pracę w pokrewnej dziedzinie dzięki swojemu doświadczeniu, zwykle współpracując z ludźmi, których wiedza jest o wiele mniejsza i kwalifikacje niższe ( zresztą zgodnie z wymaganiami stawianymi przez pracodawców).
Trzeba mieć trochę szczęścia, by znaleźć pracodawcę, który dyplom ukończenia np. szkoły wyższej doceni w przypadku, gdy nasz zawód jest "nieprzekładalny".
Z kwestii praktycznych warto wypełniając aplikacje o pracę, w części przedstawiającej nasze predyspozycje wyjasnić nasze kwalifikacje i umiejętności.

Nawet jeśli szukamy pracy nie związanej z dziedziną, którą zgłębialiśmy- dyplom może być naszym atutem. Może zdarzyć się tak, że pracodawca docenia nasze umiejętnosci uczenia się i patrzenia na świat z nieco innej perspektywy.

Bywa i tak, że mimo upartych starań szczęście nam nie sprzyja i ciężko nam znaleźć pracę marzeń z nasyzm wykształceniem. Wówczas możemy pokusić się o kontynuację studów w Wielkiej Brytanii.
Tę opcje aktualnie sama testuję i moge polecić tm, którzy sa zdeterminowani, lubią rozwój i naukę.

Od nas zależy gdzie jesteśmy dziś i gdzie będziemy jutro.