sobota, 10 września 2011

Tam, gdzie nikomu nie życzę

Dziś będzie trochę na smutno i trochę osobiście. Tym o słabszych nerwach, sercach, większej wrażliwości odradzam czytanie przed snem.

Dziś będzie o chorobach, zapachu śmierci, jednym z najważniejszych a jednocześnie najgorzej opłacanych zajęć w Wielkiej Brytanii.
Mowa o domach opieki dla osób starszych.
Istnieją różne domy opieki:
tzw. residential, gdzie podopieczni mobilni, radzą sobie dość dobrze, potrzebują niewielkiej asysty
care home's z pacjentami o różnym stopniu niedomagań
nursing home's pacjenci, którzy wymagają dużej pomocy przy codziennych czynnościach.

Pracowałam we wszystkich rodzajach domów opieki w tym kraju.
A dziś napiszę wam o tym, jak jest w tzw. nursing home. Jak wygląda praca, jak można odczuwać co się dzieje i dlaczego/warto lub nie warto pracować w tej branży. Opieram się na własnym doświadczeniu i doskonale rozumiem, ze ktoś mógł pracować w prawdziwym eldorado dla staruszków i mieć doświdczenia nieco inne.


Wystrój domu jest powierzchowny: sztuczne kwiaty, tapeta we wzorek zasłaniający upływ czasu, do tego zapach: mieszanka odświeżaczy powietrza, detergentów i amoniaku.
Na początku ciężko się przyzwyczaić. Po kilku tygodniach, człowiek jest już uodporniony. Jedyne co pozostaje to dziwne uczucie lepkości, które ciężko z siebie zmyć.

Pacjenci różni: uprzejmi mili,; tacy, których rodzina regularnie odwiedza i tacy, których odwiedzać nie ma kto.
Tacy, których ktoś przywiózł i tacy, którzy poprosili o przywiezienie.
Tacy, którzy przeżyją jeszcze rok, dwa a może więcej lat i tacy, którzy zmarnieją i znikną w przeciągu miesiąca. Są jeszcze tacy, których rodziny przywożą na umarcie (bo mniej komplikacji, gdy śmierć przychodzi z dala od domu).

W Wielkiej Brytanii do tej pracy nikt nie wymaga specjalnych kwalifikacji. Zdarza się, że do pracy przyjmowane są osoby, które nie potrafią czytać, mają problem z pisaniem lub też nie znają języka angielskiego.
W tej branży pokłada się nadzieję w zdrowym rozsądku kandydatów i ich ludzkich odruchach. Wg mnie jest to ogromny błąd, naiwność ze strony systemu. Ostatnio byłam na szkoleniu związanym z tego rodzaju pracą. Okazało się, że nadal w XXI wieku istnieją domy, gdzie na noc łóżka rezydentów otacza się drewnianymi barierami sięgającymi sufitu (by nie chodzili w nocy po domu, nie wstawali z łóżek) a personel nie widzi w tym  nic złego (oczywiście takie postępowanie jest wbrew prawu i każdy kto zauważy podobną praktykę powinien zwrócić uwagę kierownictwu, a gdy to nie pomoże CQC:
CQC
w domach często dochodzi do zaniedbań i nadużyć. Zapewne z różnych przyczyn. Niski poziom edukacji opiekunów i niskie płace oraz praca pod presją (zbyt mała liczba personelu w stosunku do obowiązków) czy nierealne wymagania pracodawcy mają ogromny wpływ.

W dużych domach: nie ma czasu na nic.  Codzienność ułożona skrupulatnie wg godzin posiłków.
Pobudki czasami zaczynają się czasami o 5 rano,bo trzeba zdążyć na śniadanie o 8. Bieganina. Umyć, ubrać, podnieść, zawieźć nakarmić, pomóc w toalecie, wykąpać, przebrać, umyć, położyć, podnieść, nakarmić...
 Zwykle nie ma czasu na sentymenty czy zwykłe ludzkie odruchy. Odruchy można mieć wtedy, gdy wszystko jest zrobione. Tam gdzie pracowałam był to moment, gdy człowiek był już bardzo zmęczony czy kończył zmianę.
Ludzie przestają być ludźmi a zaczynają być numerami pokoi czy przedmiotami do obrobienia, do wykonania pracy.



Jest to praca obciążająca psychicznie, czasami bardzo fizyczna, kiepsko płatna (chyba, ze mówimy o pracy przez dobrą agencję pracy) i z małymi perspektywami rozwoju.

Z drugiej strony świetna dla osób bez doświdczenia, które szukają pierwszego zatrudnienia.
Daje możliwość pracy na zmiany (co nie jest bez znaczenia, gdy pojawiają się dzieci czy w sytuacji, gdy chcemy kontynuować naukę).