Poszkodowany stwierdza, że sam zgłosi utratę samochodu. Podchodzi do okienka. Policjant wita go uprzejmie i pyta jak moze mu pomóc. Polak odpowiada:
- I come to say, I stole my car.
Mina policjanta bezcenna. Pyta poszkodowanego czy na pewno wie co mówi. Ten uparcie powtarza:
-Yes. I stole my car. I want report it.
Policjant bezsilny. Na szczęście jest kolega, który może przetłumaczyć, pomóc, zapobiec aresztowaniu.
Tłumaczy nieporozumienie.
Język kraju, w którym żyjemy znać warto. Osobiście uważam, że znać trzeba. To wyraz szacunku wobec kraju, który nas przyjął i ugościł; kraju, który właściwie pozwala nam się tu zadomowić.
A zadomowić się nie da, gdy nie poznamy języka, nie nauczymy się porozumiewać, nie będziemy się skutecznie komunikować.
Jeśli ktoś przyjeżdża zagubiony, niepewny swoich umiejętności językowych powinien nauczyć się kilku zwrotów, a wśród nich :. 'I do not speak English', 'I do not understand', 'I need an interpreter'.
W wielu instytucjach w Wielkiej Brytanii przysługuje nam pomoc tłumacza. W Job Centre, w sądzie, w szpitalu (bez względu na to, czy boli nas brzuch, czy rodzimy dziecko) i w wielu innych miejscach mamy prawo do pomocy tłumacza. Warto z niej korzystać.
Nie rozumiem osób, które po dłuższym czasie pobytu w Wielkiej Brytanii nadal nie znają języka, polegają na usługach tłumacza, pomocy znajomych, a w najbardziej skrajnych przypadkach twierdzą: 'Niech Brytyjczycy uczą się polskiego'.
Nie ma na to innego wytłumaczenia niż lenistwo i głupota.
Jak się nauczyć języka?
Można
- spędzać wieczory z książką, nagraniami, filmami. (czyli uczymy się samodzielnie, wkuwamy słówka, utrwalamy konstrukcje gramatyczne
- zapisać się na kurs ESOL: English for speakers of other languages (tu ciekawe informacje, z numerem telefonu, gdzie można uzyskać informacje po polsku: ESOL info (kursy ESOL prowadzą tzw. Adult Education Centres czy colleges.
- korzystać z kursów on line i interaktywnych pomocy naukowych (można ich mnóstwo znaleźć w internecie).
- zapisać się na lekcje u prywatnego nauczyciela (metoda dość skuteczna- o ile nauczyciel dobry- choć nieco kosztowna)
Mój broken English jest coraz mniej broken. (za to zauważam- o zgrozo- coraz częściej języki mieszam, wplatam słowa angielskie w polskie zdania. Zaczynam mówić ponglisz. Zgroza, oj zgroza)
Przyjechałam z minimalną znajomością angielskiego. Przez pierwsze miesiące paraliżował mnie strach przed mówieniem. Przekręcałam wyrazy, mówiłam z wyraźnie obcym akcentem.
Anglicy w rozmowie ze mną: mówili powoli i wyraźnie, powtarzali, gestykulowali, tłumaczyli. Byli niesamowicie cierpliwi i wyrozumiali.
Ja nie byłam wobec siebie tak wyrozumiała. Uczyłam się sama w domu. Słownik był jednym z moich najlepszych przyjaciół. Zapisałam się na kurs ESOL.(ukończyłam, zdałam egzaminy).
Od kursu minęło kilka lat. Nadal pracuję nad angielskim: raz bardziej, raz mniej intensywnie. A cel mam taki, by biegle tym językiem się posługiwać.
I choć nie każdy dąży do tego, by czytać artykuły naukowe w języku angielskim; to podejrzewam, że każdy chce wiedzieć co kupuje w supermarkecie i nie chce pomylić np. tranu z olejem rycynowym...